Zaraz po 12.15 wywołuje mnie do telefonu porucznik Laszkiewicz i melduje, że przed chwilą Prezydent w Zachęcie został ciężko ranny.
Nie wiedząc w jakim stanie mogę zastać Prezydenta, daję rozkaz by oprócz otwartego auta przygotować lando i zaalarmowałem szwadron, z którym wyruszyłem do Zachęty.
Kiedy przyjechałem, ciało Prezydenta jeszcze leżało na podłodze.
Przybyły władze sądowe, minister spraw wewnętrznych.
[…]
Po ukończeniu niezbędnych sądowych formalności, wyniesiono na noszach ciało, złożono w otwartem lando i przykryto flagą…
Wraz z doktorem pułkownikiem Piestrzyńskim, stanęliśmy na stopniach otwartego powozu i zawieźliśmy ciało do Belwederu…
Warszawa, 16 grudnia
Jan Jacyna, 1918–1923 w wolnej Polsce. Przeżycia, Warszawa 1927, [zachowana pisownia oryginału].
O godzinie 11.50 – wizyta u kardynała Kakowskiego. Spotkałem tam prezydenta Narutowicza. Przez jakiś czas rozmawialiśmy we trójkę. Kardynał w sposób dość nieprzyzwoity mówił o PSL – dyskusja na temat reformy rolnej. Prezydent Narutowicz odjechał. Zostałem jeszcze parę minut i rozmawialiśmy z kardynałem o stosunku PSL do kleru, o stosunkach sejmowych itp.
Od kardynała wróciłem do sejmu. W kilka minut potem otrzymuję telefoniczną wiadomość od wiceministra Studzińskiego z Prezydium Rady Ministrów, że na p. Narutowicza dokonano zamachu – „ciężko ranny!”. Mam natychmiast jechać na Radę Ministrów.
Wzburzony i oszołomiony, jadę autem. Na ulicach ruch zwykły.
W prezydium zataję zebranych ministrów. Chodzą bezradni! Żadnych zarządzeń nie wydano. Dowiaduję się, że Narutowicz zmarł. Żądam od ministra Sosnkowskiego postawienia załogi wojskowej w pogotowiu.
Ponieważ nie wszyscy ministrowie przyjechali, jadę na chwilę do „Zachęty”, gdzie dokonano zamachu. Zastaję zwłoki Narutowicza na ziemi, owinięte w chodnik czy kapę ze stołu.
Warszawa, 16 grudnia
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.
19 grudnia o 2.30 odbyła się eksportacja ciała Prezydenta na zamek do Sali rycerskiej.
Podczas pochodu nie zakłócono spokoju.
Za trumną szła rodzina, następnie marszałek Sejmu, ja za nim; następnie gabinet ministrów, członkowie Sejmu i Senatu, generalicja, różne delegacje, i ogromna ilość publiczności, stały szpalery wojsk. Był mroźny dzień, prószył drobny śnieg… pochód trwał z górą 2 godziny.
Warszawa, 19 grudnia
Jan Jacyna, 1918–1923 w wolnej Polsce. Przeżycia, Warszawa 1927, [zachowana pisownia oryginału].
Wczoraj [30 grudnia] skazano [Eligiusza] Niewiadomskiego na śmierć. Bolesne jednak i niebezpieczne dla przyszłości, iż nie wyszedł moralnie unicestwiony. „Gazeta Poranna” podała obronę Niewiadomskiego in extenso, natomiast przemówienie prokuratora w kilku wierszach! Czyż naprawdę jesteśmy narodem anarchicznym?! A może tylko nienawiść partyjna bielmem moralnym pokrywa oczy?
Ciekawe też, iż ci, którzy najgłośniej domagali się głowy Niewiadomskiego, po wyroku są niezadowoleni. „Raczej niechby siedział dożywotnio w więzieniu i uświadomił sobie ogrom zbrodni!”
Mówiono mi, iż p. Paschalski ma zamiar rekurować, opierając się na tym, iż nie przyznano jednej marki „odszkodowania” rodzinie Narutowicza po to, by sprawę dokładniej wyświetlić i pokonać Niewiadomskiego także moralnie. Dość już jednak tego babrania się w nieszczęściu i gnojowisku politycznym! Jak najprędzej zamknąć bolesny rozdział i przystąpić do wychowywania społeczeństwa w duchu państwowym!
Warszawa, 31 grudnia
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.
Dn. 16 grudnia ub.r. dokonano morderstwa na śp. Gabrielu Narutowiczu, Prezydencie Rzeczypospolitej.
Pół roku dzieli nas od tej przejmującej grozą chwili. Możemy spojrzeć na nią z pewnej odległości, z pewnej perspektywy. Mgłą niepamięci pokrywają się szczegóły, w cień zapomnienia usuwają się osoby, lecz bodajże z tym większą wyrazistością, w tym większej grozie występuje sam nagi fakt, fakt zbrodni dokonanej z zimną krwią już nie na człowieku tylko niewinnym, nie na Prezydencie Rzeczypospolitej tylko, lecz na państwie samym. Poprzez człowieka bowiem, poprzez Prezydenta Rzeczypospolitej kula zabójcy ugodziła w praworządność, a więc w państwo samo, bo praworządność jest podstawą państwa, jest fundamentum regnorum.
Któż bardziej aniżeli Sejm, ciało stanowiące prawo, Sejm będący częścią Zgromadzenia Narodowego, które obdarzyło śp. Gabriela Narutowicza godnością Prezydenta, któż bardziej, powtarzam, mógł odczuć krzywdę i zniewagę wyrządzoną prawu i państwu przez czyn szaleńczy. Któż bardziej niż Sejm mógł zrozumieć potrzebę zadośćuczynienia pogwałconej praworządności. Toteż Sejm dn. 16 stycznia powziął uchwałę, którą postanowił wmurować w gmachu sejmowym tablicę ku czci śp. Gabriela Narutowicza, Prezydenta Rzeczypospolitej. Uchwale stało się zadość! Tablica ta w murach Sejmu umieszczona, będzie dla pokoleń nie tylko znakiem czci dla człowieka wielkich zalet osobistych, nie tylko wyrazem hołdu dla pamięci pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej, niewinnej ofiary swego urzędu.
Będzie ona dowodem złożonym przez reprezentację narodową, iż mimo długich lat niewoli, które wykoślawiły duszę, mimo kilku lat przebytej wojny, która nauczyła ludzi używać przemocy fizycznej, mimo miazmatów wschodnich, mimo tego wszystkiego naród, jako całość jest zdrowy moralnie i zdolny do życia państwowego, opartego na praworządności.
Warszawa, 15 czerwca
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.